Osoby, które mnie znają może zdziwić taki tytuł tekstu. Nie rozpaczam po Traditionis Custodes? Kogo chcę oszukać? Ale tak jest rzeczywiście! Co nie znaczy, że jest u mnie brak emocji i obojętność na papieskie Motu Proprio. O nie! Emocje są i od tego chciałbym zacząć.
Liturgia jest miejscem, w którym najdoskonalej oddajemy chwałę Bogu, jest szczytem życia chrześcijańskiego, a także jego źródłem, przez który chrześcijanie są uświęcani i prowadzeni do zbawienia. Jednakże, aby ta uświecająca skuteczność była pełna wierni muszą wiedzieć w czym uczestniczą. Jako pomoc w przeżywaniu liturgii Kościół daje różne zewnętrzne obrzędy, wśród nich wymieniając również używanie kadzidła. Kadzidło podnosi poziom solenności celebracji, jest elementem składającym się na piękno liturgii, a co najważniejsze, jak każdy znak, niesie ze sobą treść, która może pomóc uczestnikom Mszy Świętej. Jednakże jeżeli ta pomoc nie zostanie rzeczywiście poznana i odkryta, może stać się zwykłym rytuałem, bez wpływu na zgromadzonych wiernych. W tym artykule pragnę skrótowo przedstawić bogactwo teologicznych i alegorycznych interpretacji tego obrzędu, korzystając z analizy obrzędów nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego. Ta forma liturgii została wybrana ze względu na jej rozbudowany ceremoniał, który pozwoli dostrzec jak wiele symboliki i treści teologicznych może zawierać pozornie prosty obrzęd kadzenia.
Kościół wypełnia cisza, wierni klęczą w ławkach, czekając na najważniejszy moment ich dnia. Na ołtarzu palą się świece, w centrum ten znak, który każdy z nas nosi głęboko w sercu – krzyż Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Nagle rozlega się dzwonek i do ołtarza wychodzą ministranci z kapłanem, świątynię wypełnia starożytny łaciński śpiew, a kapłan z utkwionym w wizerunek Zbawiciela wzrokiem rozpoczyna modlitwę, tak samo jak od dziesiątków wieków… rozpoczęła się Msza Trydencka.